WDR4300 z Gargoyle - wiesza się regularnie

WDR4300, Gargoyle 1.6.2.2 (r42647) by obsy, Huawei E3372 hi-link.
Nowy router. Mniej więcej raz na dobę, czasem dwie, przestaje łączyć urządzenia przez WiFi.
Sieć jest widoczna, router przy próbie połączenia pyta o hasło (chociaż każde urządzenie ma je zapamiętane), po czym połączenie kończy się niepowodzeniem.
Urządzenia, które były do tej pory podłączone, pozostają w sieci, ale sieć przestaje działać. Nawet połączenie z panelem administracyjnym Gargoyle albo modemu kończy się timeoutem.
Router jest w takiej sytuacji rozgrzany bardziej niż normalnie i wymaga twardego restartu.
Zazwyczaj używam routera w trybie 2.4 GHz, ale po skonfigurowaniu jako dual band jest to samo.
Miałem na początku zainstalowany Gargoyle 1.7 generic, ale nie mogłem go skonfigurować z modemem, dlatego używam 1.6.2.2.
Czy ktoś miał tu podobny problem? Będę wdzięczny za wszelkie rady.

We wszystkich urządzeniach usuń obecną nazwę sieci wifi. W routerze zmień nazwę sieci oraz hasło. Obserwuj.

OK, ustawione, dzięki. Dam znać, jak się będzie zachowywać.

Router wymagał restartu raz, mniej więcej dobę po zmianie nazwy sieci.
Ciekawostka: przed chwilą wystąpiły podobne symptomy, zaraz po włączeniu klienta bittorrent na jednym z komputerów. Komputer z torrentem był przez cały czas połączony z siecią, ale np. smartfon wywaliło i przy ponownej próbie połączenia smartfona z siecią router pytał o hasło… i nie łączył.
Po wyłączeniu klienta bittorrent na komputerze, smartfon udało się podłączyć (chociaż znów pytał o hasło).
Na chłopski rozum, router był przeciążony przez sieć bittorrent… wydawało mi się, że takie rzeczy zdarzają się tylko słabszym sprzętowo routerom :frowning:

Na oryginalnym oprogramowaniu też podobne objawy?

Oryginalne oprogramowanie nie obsługuje modemów USB, jeśli dobrze rozumiem = więc widziałem je tylko przez chwilę.
Przed chwilą znów restartowałem router. Sieć była bardzo wolna (nawet lokalne adresy jak 192.168.8.1). Po wylogowaniu komputera z sieci nie przyjmował go już z powrotem.

Wyłączyłem WiFi, zmostkowałem przez skrętkę stary router (który niestety nie ma USB pod modem). W ten sposób WDR został zredukowany do roli kosztownej złączki do modemu, ale przynajmniej zobaczę, czy bez WiFi też będzie się zatykał.

Minął miesiąc. Do routera wciąż podłączony jest zmostkowany przez ethernet Apple Airport Express, który tworzy własną sieć wifi niezależnie od TP-linka.
Wnioski są nieciekawe dla mojego WDR4300. Airport Express to taka kostka z jednym gniazdem Ethernet, model z 2008, miniaturowa wersja flagowego routera Airport Extreme, z założenia producenta mająca służyć głównie jako repeater dla większego, mocniejszego brata.
Ku memu zdumieniu, Airport Express bije tego WDR4300 na głowę nie tylko stabilnością (działa bez zająknięcia), ale przede wszystkim zasięgiem: mam internet nawet w toalecie piętro niżej, czego WDR4300 ze swoimi trzema antenkami nie potrafił zapewnić.
Od czasu do czasu sieć się jeszcze chwilowo przycina, ale dzieje się to rzadziej i ewidentnie po stronie WDR-a (w tych przypadkach znów nie można się zalogować do jego wifi, jeśli jest włączone).
Domyślam się, że przyczyna zwisów jest po stronie oprogramowania Gargoyle, ale to nie zmienia tego, że router jest dla mnie nie do użycia.
Plan działania: przywracam oryginalny firmware, sprzedaję router, kupuję jakiś podstawowy z obsługą modemów USB, który znów wepnę w Airporta = chyba, że jest już jakaś nowsza wersja Gargoyle, która nie ma takich problemów.